"Tu jest kino! Kina w łódzkim zapraszają"

Strona główna

W 1907 roku na terenie podwórka Magazynu Konfekcyjnego Emila Schmechela (ul. Przejazd 2 – dziś ul. Tuwima) rozpoczęto budowę „Odeonu”. Trwała ona rok, a w jej efekcie powstał pierwszy w Łodzi budynek wybudowany od początku z myślą o kinie. Kinematograf był własnością anonimowego Towarzystwa „Odeon”, w skład którego wchodziło ok. 10 udziałowców, m.in. Wohel, Czamański, Wohlberg, Leonid, Rozenbaum, Babjacki. Założyciele z okazji uroczystego otwarcia kinematografu (2 X 1908 r.) przeznaczyli 100 rubli na cele dobroczynne. Dyrekcja, podobnie jak właściciele, zmieniali się stosunkowo często, jednak zawsze starano się, by kino odznaczało się odpowiednim poziomem, dlatego początkowo filmy sprowadzano z berlińskich biur wynajmu.

„Odeon” był jednym z pierwszych w Łodzi, i bodajże jednym z pierwszych w Polsce kinem kategorii 0, czyli skierowanym do widza zamożnego. Sam budynek był reprezentatywny i wyróżniał się wśród łódzkich kin. Na szczycie secesyjnej fasady budynku znajdował się symbol mądrości – sowa z świecącymi oczami po zmroku (w 2007 roku sowa została wpisana do europejskiej Księgi Nocy „Monster Book”, w której prezentowane są europejskie detale architektury secesyjnej), która miała przypominać widzom, że kino to nie tylko czysta rozrywka, ale także wiedza. Gmach dzielił się na dwie części: przednią oraz widownię. Pierwsza część, czyli długi korytarz została zaadaptowana jako poczekalnia dla widzów. Jej wystrój odznaczał się mnóstwem laurowych drzew, pod którymi czekali bileterzy w ciemnozielonych frakach. Nad przednią częścią znajdowała się kabina projekcyjna, w której operator miał wyjątkowo dogodne warunki pracy, gdyż jego budka miała okna wychodzące na ulicę i dysponował aż dwoma aparatami projekcyjnymi: „Duskes” i „Master”. Dzięki oknom wielogodzinne przebywanie w kabinie było znacznie mniej uciążliwe dla operatora i jego pomocnika. Widownia zaaranżowana została równie wystawnie, przeznaczona była na aż 350 miejsc (niektóre źródła podają liczbę 450). Na suficie można było podziwiać dekoracyjne plafony oraz wisiały bogato zdobione, kryształowe żyrandole. Sala cechowała się także doskonałą wentylacją, gazowym ogrzewaniem, pluszowymi obiciami lóż, a dla zadowolenia bogatej klienteli podłoga wyłożona była puszystymi dywanami. Pod ekranem znajdował się fortepian, na którym grał muzyk i pianista Adolf Schuer. Akompaniament muzyczny miał jeszcze jedną funkcję poza estetyczną – zagłuszał terkot projektora i szmerów na widowni. Od 1911 r. pianista-akompaniator zastąpiony został paryską orkiestrą z teatru „Tivoli”. Właściciele „Odeonu”, pragnąc ugruntować opinię o wyjątkowości swojego kinematografu, w 1909 roku sprowadzili z Berlina aparaturę do wyświetlania filmów dźwiękowych. Ścieżka dźwiękowa  była płytą obracającą się na gramofonie z gigantyczną tubą. Największym problemem było synchronizowanie obrazu z dźwiękiem, przed operatorem stało trudne zadanie ręcznego przesuwania korby aparatu, jednocześnie śledząc ruchy wskazówki na tarczy wyspecjalizowanego zegara. Wynalazek ten przez rok ściągał tłumy widzów na seanse kunsztownych oper.

Do czasu I wojny światowej w „Odeonie”, jak i w innych łódzkich kinach, można było obejrzeć najczęściej filmy kinematografii francuskiej, ale także rosyjskie, duńskie, niemieckie, włoskie, angielskie, amerykańskie oraz polskie. Największe hity filmowe tamtych czasów trafiały także do Łodzi, niekiedy z drobnym opóźnieniem. Podczas wojny „Odeon” dawał codzienne seansy przeznaczone dla wojska (cena biletu dla mężczyzny wynosiła 0,10 marek). Publiczność cywilna mogła zadowolić się wyłącznie projekcjami w godzinach wieczornych (od 17), a także we wszystkie dni wolne wraz z sobotami i niedzielami. Niemieckie władze chciały nawet przekształcić „Odeon” w kino całkowicie wojskowe, lecz z niewiadomych przyczyn pomysł upadł.

W 1933 roku masowo przechodzono na nowy, dźwiękowy system wyświetlania filmów, zmiany te nie ominęły także „Odeonu”. W tym czasie kierownictwo kina przejął Karol Szyllke, wraz z nowymi władzami zmieniono nazwę kina na „Metro”. Wnętrze również przeszło drobne, kosmetyczne zmiany, takie jak: gięte fotele, kryształowe lustra czy bordowe kurtyny, a w kabinie projekcyjnej pojawił się aparat „Erneman” i przewijaczka firmy AEG.

Po II wojnie światowej „Metro” po raz kolejny zmieniło swoją nazwę, tym razem na „Gdynię”, która funkcjonowała już do końca istnienia kina (lata 90). W latach 80. jako pierwsze kino w Łodzi „Gdynia” działała jako „kino non stop”, płaciło się wyłącznie za wejście na widownię, a nie za obejrzenie konkretnego filmu.

Od początku lat 90 problemy finansowe „Gdyni” robiły się coraz bardziej poważne, aż w końcu kino zbankrutowało i zostało zamknięte. Po likwidacji „Gdyni” mieścił się salon tapet i wykładzin. W 1995 roku budynek (wraz z sąsiadującym Domem Buta) przejęła spółka należąca do Włochów – Rexpol i od tego czasu zabytkowy gmach ulegał postępującej dewastacji. Niestety wszelkie próby rewitalizacji spotykały się z konsekwentną odmową właściciela. Mieszkańcy Łodzi byli na tyle zaniepokojeni sytuacją budynku, że w 2010 roku powstała akcja pod przewodnictwem Patrycji Wójcik, wówczas aktywistki społecznej, „Ratujmy Kino Gdynia” mająca na celu uchronienie siedziby kina przed dalszym popadaniem w ruinę. Inicjatywę poparło wielu ludzi kultury, zarówno z Łodzi jak i z całej Polski (m. in.: Sławomir Fijałkowski, Piotr Trzaskalski, Marek Żydowicz, Filip Bajon, Jacek Bławut, Wojciech Kilar, Jan Jakub Kolski i inni). Niestety nie do końca udało się osiągnąć zamierzony cel, gdyż właściciel budynku, bez konsultacji z konserwatorem, przemalował elewację na trudny do zdefiniowania kolor różowo-pomarańczowy. Podczas tej renowacji został także usunięty betonowy secesyjny balkonik z falistą balustradą znajdujący się nad wejściem. Wtedy łodzianie przechrzcili „Gdynię” na niechlubną „Dynię”. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków obiecał wyciągnąć konsekwencje wobec właściciela, jednak tak się nie stało. W ten oto sposób dzisiaj ponad stuletni budynek kina, dawniej triumfującego przepychem i rangą, pomimo pozornych remontów jak odnowiona elewacja w nietrafionym kolorze, ulega coraz większej degradacji, której jak widać nie sposób skutecznie przeciwdziałać.

oprac. Karolina Szmygin; opieka merytoryczna: dr Ewa Ciszewska
Metryka została wykonana w ramach zajęć Łódź filmowa. Warsztat badawczy prowadzonych przez dr Ewę Ciszewską w semestrze zimowym roku akademickiego 2014/2015 na kierunku kulturoznawstwo na Uniwersytecie Łódzkim.

[print_gllr id=2641]